Sakura zawsze była samodzielna. Sama podjęła decyzje o byciu shinobi. Później z wynagrodzenia za misje uzupełniał swój ekwipunek. Kiedy w wieku czternastu lat znalazła się pod skrzydłami Tsunade, wyprowadziła się od rodziców i wynajęła mieszkanie — jeden pokój połączony z kuchnią i małą łazienkę. To był duży skok, ale tego potrzebowała. Pół roku po wojnie dzieliła już mieszkanie z Ryu, którym zajmowała się głównie ona. Po raz pierwszy Sakura była rozpieszczana i, cholera, to było cudowne!
Dzisiejszej nocy zajmowała kanapę, jednak wyspała się na niej za wszystkie czasy. Sofa rozkłada się w dwuosobowe łóżko, a jej poduszki było dziesięciokrotnie bardziej miękkie od twardego materaca, na którym spała ze swoim byłym. Pościel była świeża, pachnąca kwiatowym proszkiem do prania. Rano obudził ją dźwięk czajnika i kiedy wróciła z łazienki, na drewnianej tacy czekały naleśniki z truskawkowym dżemem i jaśminowa herbata. Yamanaka nie pozwoliła jej się przebrać, zaganiając ponownie pod ciepłą kołdrę. Czuła się jak księżniczka.
— Jeśli tak traktujesz ludzi, którzy spędzają u ciebie noc, jestem gotować nawet cię przelecieć.
— Nie jesteś w moim typie, Haruno. Ale propozycja mi pochlebia.
Słodkości konfitury rozpieszczała jej kubki smakowe i Sakura poczuła się niemal jak w niebie.
— Wiesz, że możesz tu zostać tak długo jak chcesz, prawda?
Haruno pokręciła głową. Chociaż uwielbiała nowo odkrytą rolę utrzymanka, to wiedziała, że długo tak nie wytrzyma.
— Znajdę coś. Pamiętasz jak to między nami jest. Kochamy się, ale jeśli będziemy spędzać ze sobą za dużo czasu, to prędzej czy później się pozabijamy.
Tsunade coś jej znajdzie, była tego pewna. W sytuacjach podbramkowych zawsze mogła liczyć na swoją sensei.
Kiedy wreszcie wstała z łóżka, pomimo usilnych sprzeciwów Ino, zaczęła przeglądać swoją torbę. Było w niej kilka starych zdjęć rodziców i drużyny siódmej oraz parę zestawów ubrań. Nie miała tego wiele, nigdy nie przejmowała się co ma pod fartuchem szpitalnym. Pomiędzy materiałem tkanin tkwiła pomarańczowe kieszonkowe wydanie Icha-Icha.
— Nie sądziłam, że lubisz brudne książki. Okazuje się, że nie znam cię, czoło.
— O nie! — krzyknęła, biorąc ją do ręki.
— Spokojnie, wszystko jest dla ludzi.
Sakura spojrzała na nią płaczliwym wzrokiem.
— Czy pamiętasz nasz ostatni pijacki wieczór? Kiedy Shikamaru odprowadził cię do domu?
— Shika był z nami?
Sakura westchnęła. Najwyraźniej stan przyjaciółki z tamtego dnia był jeszcze gorszy, niż początkowo przypuszczała.
— Po prostu cię eskortował. Ja zostałam z Kakashim, musieli wracać od Tsunade. Początkowo byłam pewna, że to tylko głupi sen, ale jak widać mam dowód, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. — Na potwierdzenie swoich słów zaczęła wymachiwać przed twarzą Ino romansem w miękkiej okładce.
— Haruno, czy zrobiłaś coś z czego byłabym dumna? Może to czyjeś męskie ramiona namówiły cię do zerwania z parszywym ANBU?
— Przestań, to nie jest zabawne! Najwyraźniej w pijackim amoku opowiedziałam Kakashiemu jak bardzo mój związek jest nieszczęśliwy. Kami! — Sakura ukryła twarz w dłoniach. — Czy ja naprawdę mu powiedziałam, że nie miałam z Ryu orgazmu?
Ino pisnęła jej do ucha jak podekscytowana nastolatka.
— Co on na to? Co powiedział?! “Spokojnie, Sakura-chan, nauczę cię wszystkiego”?
Przełknęła z trudem ślinę, ignorując głupie pomysły Ino. Próbowała przypomnieć sobie przebieg tamtego wieczoru.
— Chyba, że muszę zawalczyć o siebie? Zrobić pierwszy krok. A później dał mi książkę, bo… Dlaczego dał mi cholerne Icha-Icha? O nie…
— Co zrobiłaś? Co powiedziałaś?!
— Czy… umiałbyś mnie naprawić? To takie upokarzające! Muszę z nim porozmawiać. Przeprosić, że rozkleiłam się przed nim. Musiał czuć się okropnie niezręcznie.
Ino patrzyła na nią roziskrzonym, podekscytowanym wzrokiem. Zupełnie jak na samym początku przygody z Ryu, kiedy jeszcze się na nim nie poznała, jak lubiła przypominać. Blondynka zawsze emocjonalnie podchodziła do wszelkich spraw miłosnych swojej przyjaciółki. To jak obserwowanie pierwszych kroków dziecka, mówiła.
— Dobrze się czujesz?
— Seks. Z. Nauczycielem. Proszę!
— Ino, na litość boską!
Dobrze wiedziała gdzie go szukać, ale wcale jej się nie spieszyło. Sakura krążyła wokół parku, w którym znajdował się Głaz Pamięci. Nie mogła tak po prostu włóczyć bez celu, zauważyłby to (cholerni shinobi i ich cholerne umiejętności), więc zaczęła biegać. Robiła duże koła średniej prędkości truchtem. Miała na sobie szorty i czerwoną bluzkę z krótkimi rękawami, jej odzież na misje. Naprawdę potrzebowała zaopatrzyć się w kilka dodatkowych ciuchów.
To zabawne, że jeszcze parę dni temu nie miała czasu nawet na trening na zewnątrz. Na pierwszym miejscu był szpital, jej główne zajęcie, a poza tym wydawał się być przykuta do mieszkania, poza nielicznymi wypadami na miasto z Ino. Czekała, stale nie wiedząc, kiedy młody ANBU zaszczyci ją swoją obecnością. Kilka razy poprosiła o jego grafik, tak żeby mogli spędzić ze sobą trochę czasu, ale niechlujnie nabazgrany plan tygodnia nic jej nie dawał. Ryu często wychodził ze znajomymi z oddziału, kiedy skończył zmiany.
Nienawidziła bałaganu, po prostu kochała mieć poukładany świat. Czy to dlatego zgodziła sie na bycie z kimś, kto nie był dla niej odpowiedni? Posiadanie chłopaka, niemal narzeczonego, wydawało się uporządkować jej życie. Cóż, Ryu nie lubił planów, których sam nie wymyślił. To naprawdę dziwne, że tak długo z nim wytrzymała. Szydził z jej systemu składania ubrań i układania jedzenia w lodówce. Był jednym chodzącym bałaganem. Powinna już dawno obić mu twarz.
Kieszonkowe wydanie Ichi-Icha ciążyło w małej torbie. Książka ocierała się o lewe biodro nieustannie o sobie przypominając.
Po prostu wepchnij mu ją w ręce. Powiedz “dzięki, proszę, pa” i uciekaj, narzekała zirytowana Wewnętrzna. Jednak zrobienie tego nie było takie proste. Nadal nie mogła uwierzyć, że tak się przy nim rozkleiła.
To było strasznie upokarzające, ale część jej się cieszyła. Tak mogła zachować się kiedyś, gdy jeszcze nie oglądała się przez ramię, żeby nie zirytować Ryu. Wolność wyboru, nawet możliwość zbłaźnienia się, była odświeżająca. Tęskniła za tym, kim była.
Wiedziała, że prędzej czy później musi pojawić się na jej drodze, więc nie była zdziwiona widokiem zgarbionej sylwetki, opierającej się o pień pobliskiego drzewa. Zatrzymała się przy nim. Oparła dłonie na kolanach i wyrównała oddech.
— Cześć — powiedziała, przecierając spocone czoło wierzchem dłoni. Dzień był naprawdę gorący, a sądząc po położeniu słońca na niebie biegała prawie dwie godziny.
— Yo, Sakura-chan.
Jak zacząć rozmowę? Myślała gorączkowo. Może rzeczywiście szybkie działanie było odpowiednim rozwiązaniem, ale już straciła pęd. Zaczęła analizować swoje postępowanie.
Patrzył na nią wyczekująco, jakby doskonale wiedząc, że bieg był tylko pretekstem.
— Zerwałam z Ryu — powiedziała z dumą. Sama zdziwiła się intonacją swojego głosu, ale nie myślała o tym. Czy przez twarz Kakashiego przebiegł wyraz zadowolenia? Tak trudno było go odczytać, kiedy niemal całe oblicze było zakryte.
— Gratulacje. To duży krok. Chyba w przełomowych momentach powinno dawać się prezenty, prawda? Czego byś chciała na nowej drodze życia?
Zamyśliła się. Czego nie robiła z Ryu?
Wielu rzeczy, westchnęła Wewnętrzna.
Nie wychodzili razem. Nie dzielili się wrażeniami i plotkami z minionych dni. Nie odwiedzali swoich rodzin. Jednak dziwnym pomysłem było zaciągnięcie Kakashiego na wyczerpujący obiad z jej mamą. Zamiast tego poprosiła o coś innego.
— Trenuj ze mną.
— Och, to naprawdę… zwyczajne. — Prawą dłonią potarł swój kark. — Liczyłem na małe szaleństwo.
— Od miesięcy nie miałam sparingpartnera. Zardzewiałym! Chciałeś mi pomóc, to weź za to odpowiedzialność.
Od razu żałowała swoich słów. Spojrzenie, które jej dał sprawiło, że w brzuchu pojawił się supeł lub motyle, nie potrafiła wybrać. Czarne oko zmrużyło się delikatnie, wyglądało jednocześnie groźnie i nęcąco. Obiecał cię naprawić, przypomniała Wewnętrzna.
— Chyba... — Odruchowo oblizała wargi. W jej ustach było sucho ze zdenerwowania. — Chyba, że cofasz swoje słowa?
Och, to brzmi źle, zawodziła w głowie. Czy to było za dużo? Czy weźmie ją za jakąś niewyżytą dziewuchę?
— Nie. Jutrzejszy ranek?
— Nie dajesz mi konkretnej godziny, żeby się nie spóźnić? — Zaśmiała się. Nogi zaczęły jej cierpnąć, dawno tyle nie biegała, więc przenosiła ciężar ciała najpierw na jedną, później drugą, żeby pomóc mięśniom się rozluźnić. — A może i tak nie pojawisz się na czas i spotkamy się dopiero w południe? Znów mam na ciebie czekać, sensei?
— Ranek — powtórzył. Zawsze lubiła jego ciepły głos.
— Nasze pole treningowe? — zapytała.
— Nie. Znajdę coś innego. Tamte wykorzystuje teraz Akademia.
Sakura pokiwała głową.
— Do zobaczenia!
Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że przeklęta pomarańczowa książeczka nadal tkwi w jej saszetce.
Ale za to masz randkę, zaśmiała się Wewnętrzna.
Oczy Miyuki rozszerzyły się w szoku. To było dziwne. Ogień, który biegł w dół jej żołądka był czymś niecodziennym, może nawet przerażającym. Chciała zaczerpnąć powietrza, ale jej oddech był urwany, zaczynało brakować jej tchu. W pierwszej kolejności pomyślała o chorobie, bo czuła się chora. Dłonie się pociły, usta wyschły, lekki zawrót głowy zmusił ją do podparcia się o ścianę budynku. Jednak, gdyby rzeczywiście chodziło o jej zdrowie, czy czułaby się też… tak dobrze?
Łzy bezsilności zaczęły formować się w jej oczach, ale jeszcze potrafiła je okiełznać. Czuła, że nie sprosta nowemu doznaniu, to było za dużo. Przytłaczało ją na każdy możliwy sposób.
Próbowała stanąć prosto, ale mrowienie między udami wyrwało z kobiecych ust mieszankę cichego krzyku i westchnienia.
— Jestem chora? — spytała, próbując skupić się na rysach jego twarzy.
Czcigodny Mitori-sama nachylił się nad nią z dziwnym uśmiechem. Otruł ją? Dlatego był tak zadowolony z siebie, że specyfik, który jej podał zaczął działać? Nie pamiętała niczego poza zwykłą jaśminową herbatą, która poczęstował ją w gospodzie właściciel przybytku.
Bliskość mężczyzny sprawiła, że poczuła wszystko z dziesięciokrotną intensywnością. Shinobi są przerażający, pomyślała w panice. Straciła czujność, biorąc za pewnik, że przyjaciel ojca, który ochraniał go podczas działań wojennych Wioski Hiacyntów, był człowiekiem z czystymi intencjami. Otousan zawierzył mu, prosząc o opiekę nad nią, kiedy wojska sąsiadującej krainy zaczęły formować się przy północnych granicach.
— Nie znasz tego uczucia, Hime-sama?
Podniósł jej podbródek. Delikatny dotyk ciepłej dłoni wywołał większe spustoszenie w jej umyśle i ciele.
— Matka nie udzieliła ci lekcji? Jesteś w wieku, w którym niedługo będą szukać godnych kandydatów na męża dla ciebie, a mimo to nadal jesteś tak nieświadoma życia? To zbrodnia — zaśmiał się. Jego ciemne, granatowe oczy spojrzały na nią łagodnie, opiekuńczo. — To co wprawia twoje ciało w tę chorobę, jest pożądaniem, księżniczko.
Niemożliwe, pomyślała przestraszona. Nie mogła czuć niczego takiego. Gdzie jest miłość? We wszystkich opowieściach i księgach zawsze była miłość, przywiązanie i oddanie się całkowicie w ręce ukochanego. Dopiero wtedy ciało miało prawo coś poczuć. Nigdy nie słyszała, żeby działało to w inny sposób. Komu miała wierzyć, naukom przekazywanym jej od lat czy przypadkowemu człowiekowi, który może próbował ją oszukać? Jednak mimo to czuła całą sobą, że reaguje na tajemniczego ninje inaczej niż na każdego człowieka, którego spotkał w swoim życiu.
— Kłamiesz — szepnęła. Nie potrafiła dłużej walczyć i po jej twarzy spłynął strumień tłumionych łez.
Mężczyzna otarł kciukiem lewy policzek Miyuki.
— Skoro tak mówisz, Hime-sama. W takim razie to też jest kłamstwem.
Jego usta były gorące i miękkie. Musnął jej wargi, a ona wydała z siebie ciche westchnięcie zaskoczenia. Nie potrafiła myśleć jak bardzo jest to niewłaściwe, że nie ma do tego prawa, powinien zostać ukarany bez względu na jego zasługi i rangę, w świecie, o którym nie miała pojęcia. Liczył się dla niej tylko ten nowy, pustoszący myśli dotyk.
— Mitori-sama…
Nie wiedziała, że rozchylanie ust będzie jej klęską. Nie miała pojęcia, że można robić coś takiego drugiej osobie, dopóki jego wilgotny język nie wdarł się do jej wnętrza. Instynktownie starała się nadążyć, próbowała mu dorównać, ale gubiła się w intensywności doznania. Poczuła, że nogą rozchyla jej zaciśnięte uda i chciała protestować, bo tarcie, które czuła było niebiańskie, ale nagle naparł na jej wrażliwy punkt kolanem. Krzyczała w jego usta.
— O mamuniu! Niewinna córka arystokraty, która pragnie pieprzyć tajemniczego, starszego ninje.
Ino siedziała z wypiekami na twarzy, patrząc Sakurze przez ramię. Obie skuliły się na nie rozłożonej kanapie w salonie, prowizorycznym łóżku Haruno, i postanowiły sprawdzić o co tyle zamieszania z tymi książkami. Tania sake również pomogła podjąć im decyzję.
— Nie mogę uwierzyć, że czytał to przy nas kiedy mieliśmy dwanaście lat!
Sakura zamknęła książkę z hukiem.
— To jest takie sztampowe, ale kocham to — mówiła Ino. — Założę się, że będzie musiał walczyć w jej obronie, może nawet poświęcić życie! Niedługo dostaną list, że stolica płonie.
To prawda, że książka była wypełniona znanymi motywami tanich romansideł, ale Sakura nigdy nie miała z nimi do czynienia bezpośrednio. Zawsze przewijały się gdzieś obok. W przeszłości nie czytała romansów, poza może jednym niewinnym tomem, kiedy miała dziesięć lat.
Chwyciła gliniany kubek i przyłożyła go sobie do ust.
Dlaczego Kakashi zostawił jej Icha-Icha? Czy to w ogóle mogło coś oznaczać? Może po prostu chciał, żeby spuściła z tonu, zrelaksowała się, zaczytując się w tanich historyjkach miłosnych?
— Cóż — powiedziała Ino, jakby odczytując jej myśli. — Po prostu spróbuj go wybadać.
— Przepraszam, co? Mam zapytać “hej, sensei, dałeś mi te tanie porno, żebym sobie ulżyła, czy to twój kiepski pomysł na podryw”? Proszę cię.
— Raczej “pomysł na zobaczenie moich majtek”.
Sakura wypiła duszkiem zawartość naczynia i odstawiła je na podłogę. Oparła się o kanapę z westchnieniem zmęczenia.
— To nic nie znaczy.
— To znaczy tyle, ile chcesz.
Haruno otworzyła oczy i spojrzała na przyjaciółkę z gniewem.
— I co, mam się na niego rzucić? Nie Ino, w najlepszym wypadku to uznanie mnie jako dorosłej, może nie równej, ale kogoś kto zaczyna nadganiać. — Postukała palcem w pomarańczową okłądkę. — Może… próba przyjaźni. Kakashi nie jest dobry w interakcjach międzyludzkich. Mam to zniszczyć, narzucając mu się?
Ino przytuliła się do jej lewego boku, kładąc głowę na barku Sakury.
— Dobra, może oczekuję za dużo, ale… Wybadaj go. Po prostu. Chyba możesz tyle dla mnie zrobić? — zapytała, posyłając jej spojrzenie szczeniaczka.
Sakura poklepała blondynkę po czubku głowy, jak niesforne dziecko. Nawet nie wiedziała co ją podkusiło do czytania Icha-Icha. Miała tylko nadzieję, że do czasu treningu jej myśli się trochę uspokoją. Inaczej to będzie katastrofa.
No heyyyyy. Tak tak, dawno nic tu nie było, ale chyba nabrałam ochoty na wrócenie do swoich dłuższych opowiadań. Może dlatego, że mam pomysły na kolejne, a nie lubię zostawiać czegoś w tyle, kiedy zaczynam nowe prace. Także proszę, oto rozdział. Nie obiecuję niczego, żadnej systematyczności, bo puste obietnice są bleee.Buziaki~